Ta sprawa od początku wyglądała bardzo tajemniczo. Turyści z południa Polski, zbierając grzyby w strzebielińskim lesie, natrafili na obelisk wielkości człowieka, z napisem „Markowi" i z łacińską dedykacją „abitt non obitt".

Artykuł: Gryf Wejherowski 16 września 2005r.

Marek Marcinkiewicz

Ta sprawa od początku wyglądała bardzo tajemniczo. Turyści z południa Polski, zbierając grzyby w strzebielińskim lesie, natrafili na obelisk wielkości człowieka, z napisem „Markowi" i z łacińską dedykacją „abitt non obitt". Zaintrygowani po drodze zajechali do wsi Strzebielino, aby zapytać mieszkańców o historię tego kamienia.

Skąd się wziął

Większość strzebielinian za zdziwieniem odpowiadała, że o żadnym kamieniu nie wie. Jedna z zaintrygowanych mieszkanek Strzebielina dowiedziała się, że kamień poświęcony jest pamięci Marka Marcinkiewicza, dawnego leśniczego Leśnictwa Strzebielino. Kobieta zgłosiła się do naszej redakcji z prośbą, aby dowiedzieć się czegoś więcej o tajemniczym kamieniu i o osobie, której jest on poświęcony.

- To bardzo ciekawa sprawa - twierdzi mieszkanka Strzebielina. - W naszym lesie pojawia się duży, piękny kamień, ale nikt nie wie, skąd się wziął. Trzeba to wyjaśnić.

Leśnik z powołania

-Kamień ten został postawiony w Ubiegłym roku ku pamięci Marka Marcinkiewicza, naszego dawnego leśnika ze Strzebielina, zmarłego w 2003 roku - wyjaśnia Jagoda Kuczyńska, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Strzebielino. - Kamień ufundowała prywatna osoba, podczas jego stawiania w lesie byli obecni pracownicy nadleśnictwa, nie rozgłaszaliśmy tego jednak w lokalnym środowisku.

Pani nadleśniczyna odesłała mnie do osoby, która jest inicjatorem postawienia kamienia, ta bardzo chętnie opowiada o zmarłym leśniczym, chce jednak pozostać anonimowa.

- Marek Jerzy Marcinkiewicz, człowiek o wielkim sercu, odszedł od nas nagle 6 maja 2003 roku - opowiada mężczyzna. - Był leśnikiem z powołania i zamiłowania, z ogromnym poczuciem obowiązku wobec siebie samego, przełożonych, kolegów oraz podległych sobie pracowników. Żył dla lasu oraz przyrody, dla której poświęcał swoją pracę i nie liczył upływającego czasu. Marek to wychowawca i nauczyciel zawodu dla wielu pokoleń młodszych kolegów. To społecznik, który umiał znaleźć i poświęcić czas dla drugiego człowieka. Był radnym Gminnej Rady Narodowej. Został odznaczony Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, srebrną odznaką „Za Zasługi dla Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej", odznaką „Zasłużony dla Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego".

Nasz rozmówca wspomina go jako zamiłowanego myśliwego, członka koła łowieckiego Daniel, niestrudzonego tropiciela kun, wspaniałego towarzysza na łowach. Znakomitego znawcę, tresera i miłośnika psów.

Pamięć pozostanie

- 9 maja 2003 r. na cmentarzu w Gdyni nad jego grobem zgromadzili się pracownicy Nadleśnictwa Strzebielino, koledzy, przyjaciele, przejęci bólem i serdecznym żalem - opowiada mężczyzna. - W naszej pamięci pozostanie zawsze zabiegany, ale żartujący i uśmiechnięty. Od kiedy przeszedł na drugi brzeg, krople pustki smagają twarz przyjaciół, których pozostawił wielu. Pracował tu i dla tej pięknej ziemi kaszubskiej, ażeby zgodnie z jego wolą, spocząć w jej łonie.

Mężczyzna wyjaśnia, że pomysł ustawienia kamienia w strzebielińskim lesie pojawił się spontanicznie.

- Marek zawsze chciał być pochowany w lesie, ale obowiązujące prawo, niestety na to nie zezwala - dodaje przyjaciel leśnika. - Dlatego w lesie postanowiłem ustawić kamień ku jego pamięci. Ten kawałek lasu Marek lubił szczególnie, nazywał go „trupim lasem". A to dlatego, że ranne lub stare zwierzęta przychodziły właśnie w to miejsce, gdzie kończyły swoje życie. Na kamieniu wyryłem napis „abitt non obitt", co znaczy „odszedł, ale pamięć po nim pozostanie".

Joanna Kielas
Dossier

Marek Marcinkiewicz urodził się 18 grudnia 1935 r. w Warszawie, w której w grzmotach i błyskawicach dziejowej burzy dorastał jako dziecko. W roku 1956 ukończył Technikum Leśne w Warcinie. Pracował w leśnictwach Borowik, koto Szczecina, Rudówka koło Olsztyna oraz w Pracowni Gleboznawczej Biura Urządzania Lasu i Projektów Leśnictwa w Warszawie. We wrześniu 1962 roku podjął pracę na stanowisku leśniczego Leśnictwa Strzebielino. Funkcję tę pełnił do końca roku 2001, wtedy odszedł na emeryturę.


Artykuł: Gryf Wejherowski 16 września 2005r.
Za możliwość publikacji dziękujemy p. Joannie Kielas z redakcji Gryfa.